Czuję ciepłe palce
próbujące wytrącić broń z mojej dłoni, chłód stali przy moim czole i łzy pod
zaciśniętymi powiekami. Pozwalam im płynąć. Krzywię się czując szorstką dłoń.
Słyszę jego cichy szept, ale go nie rozumiem. Nie chcę. Niech da mi umrzeć.
Czuję jego ramię obejmujące mnie, dłoń
zaciskającą się na mojej ranie. Próbuję się wyrwać, ale jest zbyt silny.
Czuję krew
wypływającą ze mnie. Delikatnie się uśmiecham. Po chwili coraz bardziej on mnie
obejmuje. Przyciska do swojego ciepłego ciała. Krzywię się. Wdycham jego
zapach, który cały czas czułam jak z nim
byłam. Kocham go i nienawidzę. Zranił mnie. Zostawił. Porzucił.
Nie chcę żyć. Mam
dość.
- Aniela... Aniela, cholera, co Ci do głowy przyszło... -
słyszę.
Nie odpowiadam.
- Odpowiedz choć coś! - krzyczy.
Krzywię się. Czuję
łzy, które zaczynają ciec coraz częściej. Moim ciałem przechodzą drgawki.
Zaczynam się krztusić. Otwieram oczy. Widzę jego twarz. Wokół nas jest
ciemność.
- O boże, Aniela, spokojnie... - szepcze. - Już zaraz...
- Po prostu mnie zastrzel. - mówię. Mam chrapkę, ale
przestaję się krztusić. - Tylko o to proszę.
- Nigdy mnie o to nie proś. - mówi.
Czuję nowy przypływ
energii. Wściekłość kotłuje się we mnie. Puszczam broń i zaczynam go bić po
twarzy. Wolną ręką zabiera moje dłonie i piszczę. Czuję ból jak wygina je do
tyłu.
- Przepraszam... - mówi.
- Przepraszasz? Na to za późno! Nie wiesz jak się czułam... -
krzyczę. Mam dość. Emocje wybuchają we mnie, pozwalam im rządzić. - Porzucona!
Byłam dla Ciebie śmieciem! Nic wartym! Oszukałeś mnie! Teraz przepraszasz?!
Zostaw mnie teraz, do cholery jasnej!
- Nie zostaję Cię. - mówi. - Przepraszam. Nie byłem gotowy.
Nie jestem wart Ciebie.
Dezorientuję się.
Milknę. Czuję jego wargi na moich. Pozwalam sobie zatopić się w jego piwnych
oczach. Puszcza mnie. Ręką przeczesuję jego czarne włosy. Jego ręce dotykają
moich policzków. Po chwili wycofuję się. Patrzę na niego wystraszona.
- Przepraszam. - on szepcze. - Nie powinienem.
Mruczę coś pod
nosem.
Słyszę karetkę.
Zaczynam się bać bardziej. Moje ręce nerwowo zaplatają się. Czuję jak krew
wylewa się ze mnie powolutku, jego dłoń zaciśniętą na ranie i jego ciepły oddech.
Przytula mnie mocno.
- Matt... - szepczę.
- Cii, Aniela. Wszystko będzie okej. Już nigdy Cię nie
zostawię. - mówi.
- Kłamiesz.
- Kłamię, bo jestem człowiekiem. Przepraszam, że nie mogę
dotrzymywać obietnic, ale pamiętaj. Zawsze będziesz w moim sercu, nawet jeśli o
tym zapomnę. Nawet jeśli kto inny mnie zainteresuje.
Zamykam oczy i
delikatnie się uśmiecham. Kilka minut później czuję jak ktoś mnie zabiera. Matt
mnie puszcza. Nie czuję jego ciepłego oddechu, jego dłoni, jego ciała.
Mimowolnie z moich ust wydobywa się jęk. Wkładają mnie do karetki. Po chwili
czuję jak ktoś obok mnie siada i odgarnia brudne włosy z mojej twarzy. Próbuję
go złapać, ale moje ręce odmawiają mi posłuszeństwa.
- Uspokój się, Anielo Warten. - słyszę miły głos. - Z
chłopakiem wszystko w porządku. Mówił, by przekazać Ci, że będzie za kilka
godzin, najpewniej wieczorem. Na razie, proszę byś zachowała spokój i odrzuciła
walkę o stracenie życia.
- Czy zabierzecie mnie do psychiatryka? - mimowolnie pytam.
- Jeśli będzie taka potrzeba to tak, - odpowiada. - ale
chłopak mówił, że szybko Cię uspokoił, więc możliwe, że to chwilowa depresja.
Najpewniej wyślemy Cię na terapię, a teraz proszę uspokój się, odpocznij.
Budzę się w
szpitalu. Zerkam za okno. Powoli robi się ciemno. Krzywię się czując ból.
Odpoczywam.
Nagle słyszę trzask
drzwi. Ktoś wchodzi i łapie mnie za rękę. Obracam twarz i widzę Matta.
- Matt... - szepczę.
- Jesteś w moim sercu. - mówi. - A teraz odpoczywaj.
Pochyla się i całuje
mnie w czoło. Uśmiecham się, a on siada na krześle.
- Nie jest z Tobą tak źle. - stwierdza.
- Nie? - pytam.
- Nie, jesteś prawie, że sobą. - uśmiecha się. - No, z małym
problemem, ale dla mnie jesteś w stanie dobrym. Nawet bardzo dobrym.
- Przepraszam. - mówię.
- Za co? - dziwi się.
- Za to, że Cię biłam. Za to, że narobiłam Ci kłopotu.
Zresztą pewnie masz już inną...
Zwiesza wzrok. Jego
dłoń przestaje mnie dotykać. Krzywię się.
- Zerwałem z nią, gdy uświadomiłem sobie, że to Ty jesteś tą
jedyną. Tydzień temu, dzień po tym jak...
- Nie pieprz głupot. - jęczę.
Zaczynam się
podnosić. Krzywię się czując ból, który powoduje, że opadam.
- Mówię prawdę. - patrzy na mnie. - Zawsze Cię kochałem,
tylko to, że wmówiłem sobie, że skoro jesteś jedyną co mnie chce to muszę Cię
wykorzystać. To była głupota...
- Nie jestem jedyną. - mówię.
- Dla mnie jesteś.
Milknę. Mimowolnie
na mojej twarzy pojawia się smutek.
Czuję jego wargi na
moim czole.
Uśmiecham się.
Uśmiecham się.
Trochę za często pojawia się słowo "czuję". Chrapkę - chrypkę
OdpowiedzUsuńMoim ciałem przechodzą drgawki - trochę źle to brzmi, jakby ciało było mostem a drgawki nim Przechodziły. Chyba lepiej ciało przechodzą drgawki
Fajne, choć niezałapałam skąd się wzięła ta rana. Sorry że tak późno komentuje ale jakoś zapomniałam :)