piątek, 9 maja 2014

4| Po prostu mnie zastrzel. Tylko o to proszę.

            Czuję ciepłe palce próbujące wytrącić broń z mojej dłoni, chłód stali przy moim czole i łzy pod zaciśniętymi powiekami. Pozwalam im płynąć. Krzywię się czując szorstką dłoń. Słyszę jego cichy szept, ale go nie rozumiem. Nie chcę. Niech da mi umrzeć. Czuję jego ramię obejmujące mnie, dłoń  zaciskającą się na mojej ranie. Próbuję się wyrwać, ale jest zbyt silny.
            Czuję krew wypływającą ze mnie. Delikatnie się uśmiecham. Po chwili coraz bardziej on mnie obejmuje. Przyciska do swojego ciepłego ciała. Krzywię się. Wdycham jego zapach, który cały czas  czułam jak z nim byłam. Kocham go i nienawidzę. Zranił mnie. Zostawił. Porzucił.
            Nie chcę żyć. Mam dość.
- Aniela... Aniela, cholera, co Ci do głowy przyszło... - słyszę.
   Nie odpowiadam.
- Odpowiedz choć coś! - krzyczy.
            Krzywię się. Czuję łzy, które zaczynają ciec coraz częściej. Moim ciałem przechodzą drgawki. Zaczynam się krztusić. Otwieram oczy. Widzę jego twarz. Wokół nas jest ciemność.
- O boże, Aniela, spokojnie... - szepcze. - Już zaraz...
- Po prostu mnie zastrzel. - mówię. Mam chrapkę, ale przestaję się krztusić. - Tylko o to proszę.
- Nigdy mnie o to nie proś. - mówi.
            Czuję nowy przypływ energii. Wściekłość kotłuje się we mnie. Puszczam broń i zaczynam go bić po twarzy. Wolną ręką zabiera moje dłonie i piszczę. Czuję ból jak wygina je do tyłu.
- Przepraszam... - mówi.
- Przepraszasz? Na to za późno! Nie wiesz jak się czułam... - krzyczę. Mam dość. Emocje wybuchają we mnie, pozwalam im rządzić. - Porzucona! Byłam dla Ciebie śmieciem! Nic wartym! Oszukałeś mnie! Teraz przepraszasz?! Zostaw mnie teraz, do cholery jasnej!
- Nie zostaję Cię. - mówi. - Przepraszam. Nie byłem gotowy. Nie jestem wart Ciebie.
            Dezorientuję się. Milknę. Czuję jego wargi na moich. Pozwalam sobie zatopić się w jego piwnych oczach. Puszcza mnie. Ręką przeczesuję jego czarne włosy. Jego ręce dotykają moich policzków. Po chwili wycofuję się. Patrzę na niego wystraszona.
- Przepraszam. - on szepcze. - Nie powinienem.
            Mruczę coś pod nosem.
            Słyszę karetkę. Zaczynam się bać bardziej. Moje ręce nerwowo zaplatają się. Czuję jak krew wylewa się ze mnie powolutku, jego dłoń zaciśniętą na ranie i jego ciepły oddech. Przytula mnie mocno.
- Matt... - szepczę.
- Cii, Aniela. Wszystko będzie okej. Już nigdy Cię nie zostawię. - mówi.
- Kłamiesz.
- Kłamię, bo jestem człowiekiem. Przepraszam, że nie mogę dotrzymywać obietnic, ale pamiętaj. Zawsze będziesz w moim sercu, nawet jeśli o tym zapomnę. Nawet jeśli kto inny mnie zainteresuje.
            Zamykam oczy i delikatnie się uśmiecham. Kilka minut później czuję jak ktoś mnie zabiera. Matt mnie puszcza. Nie czuję jego ciepłego oddechu, jego dłoni, jego ciała. Mimowolnie z moich ust wydobywa się jęk. Wkładają mnie do karetki. Po chwili czuję jak ktoś obok mnie siada i odgarnia brudne włosy z mojej twarzy. Próbuję go złapać, ale moje ręce odmawiają mi posłuszeństwa.
- Uspokój się, Anielo Warten. - słyszę miły głos. - Z chłopakiem wszystko w porządku. Mówił, by przekazać Ci, że będzie za kilka godzin, najpewniej wieczorem. Na razie, proszę byś zachowała spokój i odrzuciła walkę o stracenie życia.
- Czy zabierzecie mnie do psychiatryka? - mimowolnie pytam.
- Jeśli będzie taka potrzeba to tak, - odpowiada. - ale chłopak mówił, że szybko Cię uspokoił, więc możliwe, że to chwilowa depresja. Najpewniej wyślemy Cię na terapię, a teraz proszę uspokój się, odpocznij.
            Budzę się w szpitalu. Zerkam za okno. Powoli robi się ciemno. Krzywię się czując ból. Odpoczywam.
            Nagle słyszę trzask drzwi. Ktoś wchodzi i łapie mnie za rękę. Obracam twarz i widzę Matta.
- Matt... - szepczę.
- Jesteś w moim sercu. - mówi. - A teraz odpoczywaj.
   Pochyla się i całuje mnie w czoło. Uśmiecham się, a on siada na krześle.
- Nie jest z Tobą tak źle. - stwierdza.
- Nie? - pytam.
- Nie, jesteś prawie, że sobą. - uśmiecha się. - No, z małym problemem, ale dla mnie jesteś w stanie dobrym. Nawet bardzo dobrym.
- Przepraszam. - mówię.
- Za co? - dziwi się.
- Za to, że Cię biłam. Za to, że narobiłam Ci kłopotu. Zresztą pewnie masz już inną...
            Zwiesza wzrok. Jego dłoń przestaje mnie dotykać. Krzywię się.
- Zerwałem z nią, gdy uświadomiłem sobie, że to Ty jesteś tą jedyną. Tydzień temu, dzień po tym jak...
- Nie pieprz głupot. - jęczę.
            Zaczynam się podnosić. Krzywię się czując ból, który powoduje, że opadam.
- Mówię prawdę. - patrzy na mnie. - Zawsze Cię kochałem, tylko to, że wmówiłem sobie, że skoro jesteś jedyną co mnie chce to muszę Cię wykorzystać. To była głupota...
- Nie jestem jedyną. - mówię.
- Dla mnie jesteś.
            Milknę. Mimowolnie na mojej twarzy pojawia się smutek.
            Czuję jego wargi na moim czole.
            Uśmiecham się.

1 komentarz:

  1. Trochę za często pojawia się słowo "czuję". Chrapkę - chrypkę
    Moim ciałem przechodzą drgawki - trochę źle to brzmi, jakby ciało było mostem a drgawki nim Przechodziły. Chyba lepiej ciało przechodzą drgawki

    Fajne, choć niezałapałam skąd się wzięła ta rana. Sorry że tak późno komentuje ale jakoś zapomniałam :)

    OdpowiedzUsuń