środa, 28 maja 2014

5| Czekoladowa Księżniczka

           Strach. Radość. Smutek. Rozpacz. Depresja. Śmierć.
           Taki mój żywot po straceniu najważniejszej osoby. Umieram cicho, w kącie. Wykrwawiam się. Nikogo tu nie ma. Nikt nie usłyszy ostatniego westchnienia. Nie ujrzy ulgi wymalowanej na twarzy w ostatniej sekundzie. Nikt nie zobaczy rąk powodujących większy wypływ krwi.
           Jestem samotna.
           Nie ma nikogo.
           Nikt mnie nie powstrzyma, bo nikomu nie zależy.
           Żaden nie zauważy, że zniknęłam.
           Nikt…

           Karetka przyjechała. Moja dusza krąży, obserwuje. Nikt nie może nic zrobić. Umarłam. Nie żyję. Nie istnieję.
           Jeden upada na kolana i czołga się do mojego ciała. Widzę jego smutną twarz. Dotyka moich rąk. Łzy spływają z jego oczu. Kap, kap, kap. Nie rozumiem, nie pamiętam niczego.
           Ktoś na mnie patrzy. Jego oczy ukazują zdziwienie, strach. Uciekam, jednak on mnie goni. Przystaję. Dogania mnie i spogląda w moje oczy.
- Samobójczyni. Czego chcesz na tym świecie? – mówi.
- Nie wiem. – odpowiadam. – Nie pamiętam. Kim ja jestem?
- Samobójczyni. Jesteś samobójczynią. – mówi.
- Kim jest samobójczyni? – pytam.
- Co chcesz tu zrobić? – odpowiada pytaniem.
- Odpowiedz mi! – krzyczę.
- Nie.
           Ze złości uciekam. Oddalam się od tego człowieka. Wracam do oglądania człowieka, który poznał moje ciało. Przyglądam się mu. Ma czarne włosy i piwne oczy. Jego postura jest młodzieńcza. Ma na sobie strój lekarza. Jego twarz jest smutna.
           Czy mnie kochał? Nie wiem.
           Czy zależało mu na mnie? Nie wiem.
           Kto to był? Nie pamiętam.

           Widzę jego na moim pogrzebie. Nazywam się Aniela Warten. A on jest Matt. Matt Smift. Kojarzę go, jednak moja pamięć dalej bez zmian.
           Zostaje gdy wszyscy się rozchodzą. Zobaczyłam wiele smutnych wyrazów twarzy. Nie pamiętam ich.
- Miałaś nie umierać… - mówi Matt.
- Miałeś kochać. – odpowiadam, nawet nie spodziewając się, że usłyszy. Nie wiem dlaczego to mówię.
- Aniela? – szepcze.
           Uciekam. Nie chcę go widzieć ani słyszeć. Chcę by czuł mój ból.
           Nie wiem dlaczego to chcę.
           Nie pamiętam.

           Dziwię się, gdy widzę moje nienaruszone ciało po pięciu miesiącach. Leży gdzieś daleko w szklanej gablocie, jakby czekało na duszę, która ma wrócić. Wyglądam jak księżniczka.
           Wspomnienia.  Nic nie pamiętam oprócz tych pięciu miesięcy.
           Nagle ktoś obok mnie staje.
- Wyglądasz jak księżniczka. – mówi.
- To ty! Ten który mnie widział! – krzyczę.
- Dokładnie. Pamiętasz już dlaczego zostałaś na Ziemi?
- Nie.
- Twoje wspomnienia są w Tobie. Teraz ty. Wróć do swojego ciała.
- Nie chcę. – mówię.
- Dlaczego? – pyta.
- Nie wiem.
           Nagle ktoś woła do mojego rozmówcy. Spoglądam i widzę uśmiechniętego nastolatka. Irytuję się.
- Panie profesorze, ogląda pan ciało Czekoladowej Księżniczki! – wzdycha nastolatek. – O rany, ona jest taka śliczna. Jestem ciekaw dlaczego pod tytułem Czekoladowa Księżniczka mieści się opis „Samobójczyni, której uroda jest wieczna.”. – rumienię się mocno. - Dlaczego Księżniczka nazywana jest Samobójczynią? Przecież była piękna i mądra, prawda?
- O tak, jest piękna i mądra, chłopcze. – odpowiada profesor. – Po prostu nie wytrzymała na tym świecie. Jestem pewien, że niedługo wróci do żywych, a jak znowu umrze jej ciało zmieni się w tą postać i zostanie z nami na zawsze. Przecież to Czekoladowa Księżniczka, prawda? Księżniczka wywodząca się z Boga!
- Pan profesor jest taki inteligentny! – westchnął student. – Ale! Dlaczego Samobójczyni?
- Nie wytrzymała na tym świecie. Myślała, że straciła swoją jedyną miłość, a jej najbliżsi się od niej odwrócili. Ale to nie prawda, Nathan. Jak sądzisz? Myślisz, że Księżniczka do nas wróci i znów będzie żyć pełnią swojego życia?
- Myślę, że wróci, panie profesorze!
- To dobrze myślisz. – zaśmiał się profesor.
- O! – zadzwonił dzwonek. – Do zobaczenia, panie profesorze!
- Do widzenia Nathan!
           Profesor zaśmiał się serdecznie. Przyjrzałam mu się. Ma ostre rysy twarzy, czarne włosy i okulary przeciwsłoneczne. Jest ubrany w białą koszulę i ciemne spodnie. Wygląda na mniej więcej trzydziestolatka.
- Kim ja jestem? – pytam cicho.
- Jesteś naszą Czekoladową Księżniczką. – odpowiada. - Jesteś naszą boginią, choć wszyscy wierzą, że pochodzisz od Boga z wielkim „B”. Sądzę, że jesteś córką Olimpijczyków.
- Olimpijczyków, tak?
- Dokładnie. Księżniczko, zamierzasz wrócić?
- Tak. – odpowiadam.
           Podchodzę do szkła. Delikatnie kładę na nim rękę powodując lekkie falowanie na materiale. Przechodzę przez niego. Dotykam miejsca gdzie powinno być serce. Przyciąga mnie.
           Nagle się duszę. Jestem w przestrzeni szkła. Ktoś wywraca przedmiot na którym leże. Wydostaję się z ciasnego pomieszczenia i szybko zaczerpuję powietrza.
- Czekoladowa Księżniczka. – mówi profesor.
- Czekoladowa Księżniczka! – wołają studenci.
           Rumienię się widząc jak każdy wiwatuje na moją cześć. W jednej sekundzie cały mój umysł zajmują wspomnienia. Krzywię się, ale po chwili od razu się uśmiecham.
           Nagle widzę jego. Podbiega jakby niedowierzał.
- Aniela! – krzyczy. – Aniela!
- Matt! – też krzyczę. Biegnę w jego stronę, rzucając się w jego objęcia. – Matt!
- Aniela… Aniela… Bogowie,  kochanie, przepraszam. – szepcze.
- Wybaczam, wiem, że sobie beze mnie nie radzisz. Kocham Cię, wiesz? – mówię.
- Ja Ciebie też, Aniela...
- Wiem.
           Uśmiecha się.
           Całuję go w usta mocno. Chcę poczuć go, jego ciało, które tak dawno było dla mnie zamknięte. Poczuć jego duszę, która mnie odpychała.
           Oddaje pocałunek.
           W oddali słyszę wystrzeliwanie fajerwerek.
           Czekoladowa Księżniczka… Wróciłam.
           I nie odchodzę.

 ---

Jakoś mnie natchnęło.
Wymęczyłam postać Anieli, zrobiłam z niej coś dziwnego.
No cóż... Trudno!
Mam nadzieję, że się podobało ^^