sobota, 19 kwietnia 2014

3| WielkaNyks

Z okazji Wielkanocy życzę Wam wszystkiego najlepszego! Święconego jajka, mało chrzanu i duuuuuuuuużo czasu z bliskimi podczas przerwy świątecznej! Zdjęcie przedstawia Mazurka roboty mamy i cioci. Przyozdobiony przeze mnie.
Mokrego śmingusa-dyngusa! Na mnie już czychaja. Oj mokra będę, mokra... :)
Z okazji Wielkanocy miała być miniaturka ale cóż. Nie mam weny!
Niech Nyks ma Was w opiece podczas Wielkanocy!

Edit:
Miniaturka

"Dzień Nyks"

   Królowa. Tak siebie nazywała bogini Nyks wśród jej poddanych córek i synów. Przeczesała czarne włosy i przyjrzała się ciemnemu lakierowi na paznokciach. Jej długa suknia w wzorze gwiazd wśród ponurej nocy błyskała raz po raz jasnym blaskiem. Ugryzła fioletowe winogrono, rozkoszując się soczystym smakiem. Jej cera była lekko brunatna zmieszana z czerwonym.
   Nagle jej suknia stała się jasna. W górnej części była niebieska, a na niej pływały chmurki, zaś dolna - ciemna i ponura, spływał z niej deszcz, śnieg i grad. Nyks skrzywiła się, gdy zimne płatki dotknęły jej nóg. Warknęła cicho.
- Znowu jakiś jasny osobnik. - mruknęła. - Dnia! Jak tak można! Ciemność i noc wytworzyli wyższe sfery niebne i dzień! - bogini wstała. Poprawiła suknię, którą tak na prawdę znienawidziła i wyszła z swojej komnaty. - Jak tak można! Dzień, pff.
- Nyks! - zawołał ktoś. Wściekła bogini zwróciła głowę ku osobnikowi płci męskiej. Miał on na sobie czarną koszulę i brudne, zniszczone, brązowe spodnie. Jego twarz była ochlapana jakby krwią. Na całym ciele miał blizny jakby ktoś go strzelał w te miejsca. Nie miał oczu ani włosów. - Och, matko...
- Moros. - warknęła kobieta.
- Polecam Hemera. - powiedział.
- Słucham?
- Polecam imię Hemera.
- Dobrze wiedzieć, Morosie. - Nyks spojrzała na niego z góry. Jej oczy strzelały jakby pioruny. - Coś się stało?
- Ereb kazał przekazać, że jeśli znów będzie jasne dziecko... - westchnął. - To odchodzi w ciemności. To idę mu przekazać, droga matko. Wspominałem już, ale się wkurzył... - rzucił na odchodnym.
   Nyks warknęła. Na jej twarzy ukazał się grymas. Tupnęła nogą ze złości i ruszyła dalej. Nigdzie nie rozglądała się, była skupiona na jednym celu - świątyni Hermesa, gdzie zaplanowała się z nim spotkać.
   Świątynia wyglądała na zaniedbaną. Gdzieniegdzie stały złote kolumny. W samym centrum pomieszczenia stał wielki kominek. Podeszła bliżej.
- Hermesie? - westchnęła.
   Jasna postać wysunęła się zza jednej kolumny. Był to mężczyzna. Zaciskał kadeusz tak że jego palce były mocno zaczerwienione. Na nogach były trampki z skrzydełkami. Był ubrany w garnitur, który mocno podkreślał jego sylwetkę. Brązowe włosy były idealnie zaczesane, jednak błękitne oczy wyrażały głębokie zmęczenie.
- Hermesie. - syknęła bogini.
- Nyks. - powiedział chłodno Hermes.
   Nagle jasność. Pojawił się drugi osobnik płci męskiej. Miał blond włosy i piwne oczy w których strzelały wesołe iskierki. Ubrany był w sportowy strój i od niego aż świeciło. Nyks przymróżyła delikatnie oczy, krzywiąc się na widok przybytego gościa.
- I Apollo! - powiedział przybyly.
- Co tu robisz, bogu Wyroczni? - prychnęła bogini.
- Hmm. Jestem Wyrocznią! Lub Wyroczniem. Nie ważne. W każdym razie, droga Nyks, słuchajże uważnie, bo od Ciebie zależy los twojej córki...
Za lat trzy tysięcy,
Dzień osiągnie cel upragniony.
Na Olimp wstąpi
i w Olimpie spędzi życie swe.
Razem z matką, co wybrała
w świątyni podziemnej małżonka jej.
Lecz najpierw go musi pokochać,
by zniszczyć klątwę ojca.
   Nyks otworzyła delikatnie usta. Jej oczy wyrażały zaskoczenie.
- Więc... Mam wybrać któregoś z Was? - mruknęła.
- Prawdę mówiąc, zdaje mi się, że już wybrałaś... Hermesa. - mruknął Apollo. - Na moje zaproszenie nie raczyłaś...
- Cicho, bogu Wyroczni. - syknęła. - Wybieram Hermesa.
   Jasność. Muzyka. A po chwili cisza.

Dwa tysiące lat później...

- Hermesie. - jęknęła kobieta patrząc w jego oczy. - Chyba się w Tobie zakochałam.
- Wiem, Hemero. Wiem. - powiedział i dotknął jej twarzy. - Ja chyba też.

///

Koniec. Dziękuję za uwagę :D
Bye bye!

niedziela, 6 kwietnia 2014

2| Niezgodna

Cześć.
Poszłam z koleżanką i rodzicami do kina na Niezgodną.
Cudowny film. Bardzo mi się podobał. Wy pewnie też oglądaliście. Nie ma co pisać recenzji. Chciałabym tylko podzielić się swoim zdaniem na temat tego filmu.
"Frakcja ponad pokrewieństwo!"
Świat przyszłości, który jest podzielony na frakcje - Prawość, Altruizm, Nieustraszoność, Serdeczność i Erudycja - został dobrze przedstawiony. Zniszczony świat, przez wojnę, która trwała 100 lat temu jest jednak zbyt poniszczony. Sądzę, że przez 100 lat Chicago w którym nasi bohaterzy mieszkają mógłby być bardziej zbudowany, a tymczasem są poniszczone wieżowce, które otoczone są polem w którym rozsiane są małe, niskie budyneczki. Całe miasto otoczone jest murem, który nie wiadomo czemu ma takie dziury. Błędem, według mnie jest to, że pola Serdecznych są nie wiadomo gdzie położone.
"Jestem Bea..."
Postacie, które występują są dobrze ujęte. Niemal czułam jak Tris bała się skoku do wielkiego dołu z siatką. Bardzo polubiłam Christinę z Prawości, której postać na początku była pokazywana, a potem zginęła gdzieś w tle. Pokochałam Cztery, który jednak z początku był twardym chamem, a potem zmiękczył się jak ciasteczko, które z chęcią bym zjadła. Smutno mi z powodu Tris. Twarda chęć rządzenia Erudytów doprowadziła do śmierci jej rodziców. Sztuczne wydało mi się to poznanie Tris przez Cztery, kiedy Erudyci wymazali mu chemicznie wspomnienia, uczucia i co to jeszcze było. Wydaje mi się, że takie coś mogło by być dłuższą chwilą. Mam nadzieję, że w następnej części Christina będzie jeszcze powiązana z naszą drogą Tris. Mimo wszystko polubiłam Tori i miałam nadzieję, że Eric nie okaże się takim draniem. Bałam się jak zepchnął Christinę, bo wydawało mi się, że mu się trochę spodobała. Nie powinien chyba tak ją przytulać jak szli nad przełęcz.
"Jestem Niezgodna!"
Wątek przewodni to wojna. I to mi się podoba, bo miłosny został lekko zepsuty przez szybkie zmienienie Czwartego. Jednakże... Co by to był za film bez błędów czyż nie?
Nie mam nic więcej do dodania i ujęcia.
Szczerze, bardzo polecam ten film! :)
Poza tym po filmie, matka kupiła mi świetną, zieloną kurtkę i szaro-niebiesko-białą bejsbolówkę!
Całuję,
Annie

sobota, 5 kwietnia 2014

1| Skromnie zaczynając.

Ludzie popełniają błędy za które potem żałują całe życie.
Skromnie zaczynając - cześć!
Witam na moim blogu. Co tu będzie? Przemyślenia. Opowiadania. Może rysunki. Może wiersze. Moja twórczość.
Piszą na mnie Annie lub Annieee. Wolałabym Ann.
Dla chcącego nic trudnego.
Sprzeciwiłabym się temu zdaniu, pisząc długi wywód o chcących. Ale niezbyt mogę.
Tymi słowami kończę tą notatkę.
Nie mówimy sobie do widzenia, przecież i tak się nie spotykamy.